„Ageizm (ang. agism i ageism, od age
– wiek, wym. ejdżyzm; także: wiekizm) – dyskryminacja ze względu na wiek.
Najczęściej, choć nie zawsze, dotyczy problemów na rynku pracy
(tak z jej znalezieniem, jak i utrzymaniem). Widoczny jest także w lekceważącym
traktowaniu osób starszych oraz braku oferty rozrywkowej i rekreacyjnej. Dotyka
ludzi starych,
postrzeganych jako niepotrzebnych (…). W
Polsce ofiarami ageizmu najczęściej padają kobiety po 35. roku życia oraz
mężczyźni po 45.[1]”
Instagram MCB |
Niech
Was nie zwiedzie jaskrawokolorowa okładka książki „Najlepsze chwile w życiu” – pod
tą optymistyczną, kwiecistą przykrywką powieść Maeve Haran dotyka bardzo
gorzkiego problemu społecznego, którym w perspektywie globalnego kultu młodości
staje się… starość. Hasło z Wikipedii nieco przerażająco głosi, że w Polsce
ofiarami ageizmu najczęściej są kobiety po 35 roku życia – w tym rozumieniu
bohaterki „Najlepszych chwil w życiu” są prawie że muzealnymi eksponatami,
które jednak bardzo dobitnie obrazują wykluczenie (bądź nawet –
auto(!)wykluczenie) osób starszych z życia publicznego.
Laura,
Sal, Ella i Claudia to cztery zaprzyjaźnione „kobietki” po sześćdziesiątce –
całkiem sprawne, a przynajmniej za takie same się uważają. Od ponad
czterdziestu lat co miesiąc spotykają się w swoim babskim gronie na plotkach
przy szampanie („zlot czarownic” – jak określa to żartobliwie Don, mąż
Claudii), aby podzielić się swoimi problemami, i wysłuchać porad przyjaciółek.
Jednak w ich uporządkowanych przez tyle
lat losach nagle zaczyna się coś dziać: Sal traci pracę, mąż Laury po
trzydziestu latach małżeństwa odchodzi do firmowej koleżanki z którą będzie
miał dziecko, Claudia przenosi się z ukochanego Londynu na nudną wieś, Ella,
naciskana przez wmawiające jej chorobę Alzheimera córki, rozważa sprzedaż domu…
Do tego jeszcze problemy sprawiają rodzice-staruszkowie, i dzieci z wnukami.
Czy sześćdziesiątka to naprawdę dobry czas na radykalne zmiany?
Bohaterki
„Najlepszych chwil w życiu” poza swoimi prywatnymi sprawami muszą stawić czoła
permanentnej presji środowiskowej na bycie „young, fit & active”,
nieustannie udowadniając wszystkim, że są zadbane, sprawne, potrzebne,
samowystarczalne. Na dłuższą metę staje się to męczące, gdyż przez cały czas
muszą „trzymać fason”, nie pozwalając sobie na najmniejsze zapomnienie, które
mogłoby zostać wykorzystane przeciwko nim. Czy tak jednak jest naprawdę? Czy to
może pokolenie lat 60., które jeszcze niedawno zmieniało obyczaje świata, samo
stawia sobie zbyt wysokie wymagania, przestając umieć spontanicznie cieszyć się
codziennością?
Książka
Maeve Haran pokazuje życie współczesnych kobiet w pewnym przełomowym momencie:
bycia zbyt starą, aby przynależeć do tweetującej, internetowej „młodzieży 30+”
z ich wszystkimi iPhone’ami, Macami i zawodowymi ambicjami, oraz bycia zbyt
młodą, aby dołączyć do, jak mówi autorka, „pań sprzątających kościół”[2]. Dużym
problemem bohaterek oprócz społecznego wyobcowania staje się również poczucie
samotności: ich dzieci dawno wyprowadziły się z domów i założyły własne
rodziny, mężowie albo zmarli, albo zajmują się swoimi sprawami. Bez tradycyjnych
obowiązków pozostaje im do zagospodarowania mnóstwo wolnego czasu, lecz
przeszkodą w podejmowaniu jakichkolwiek działań staje się strach przed
odrzuceniem i (często wmawiane przez innych) poczucie starości na tle
nowoczesnego świata. Haran mimo tej niewesołej perspektywy napisała książkę
niebywale optymistyczną: uświadamia, że każdy czas jest dobry na nowe
przedsięwzięcia, a wartość człowieka nie jest liczona jego sprawnością i
wiekiem, ale tym, co sobą reprezentuje. Przede wszystkim autorka jednak
pokazuje, że należy cieszyć się codziennością, bez względu na – wyimaginowane
lub rzeczywiste – społeczne presje.
Mimo
tej refleksyjnej recepcji „Najlepsze chwile w życiu” są bardzo ciepłą,
momentami zabawną powieścią: uśmiech budzą perypetie goth-córki Laury, Wacław –
polski emigrant uczący Ellę korzystania ze smartfona, rozrywkowa matka Claudii…
Czytelnik instynktownie odczuwa sympatię dla czterech „zakręconych babć”,
nieustannie kibicując im w kolejnych przedsięwzięciach, bez znaczenia, czy jest
to pielenie ogródka sąsiadów czy nowa praca. W tym kontekście można przytoczyć
krążącą w Internecie anegdotę z pewnej kwalifikacyjnej rozmowy:
„- Dzień dobry, proszę usiąść. Ile ma pani lat?
- Och, bliżej mi do 30 niż do 20 - mówi kokieteryjnie kandydatka.
- To znaczy ile?
- 50…”
- Och, bliżej mi do 30 niż do 20 - mówi kokieteryjnie kandydatka.
- To znaczy ile?
- 50…”
Dokładnie tak można streścić słodko-gorzką
fabułę książki Maeve Haran, która bardzo słusznie otwiera oczy na problem
współczesnej kobiecej starości.
[1] Wikipedia, patrz hasło:
ageizm.
[2] Maeve Haran: Najlepsze chwile
w życiu. Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016, s. 306.
Recenzja napisana dla portalu biblioNETka.pl, od którego otrzymałam książkę <3
Można przeczytać ją TUTAJ.
Autor:
Maeve Haran
Tytuł:
Najlepsze chwile w życiu
Wydawnictwo:
Marginesy, Warszawa 2016
Liczba
stron: 560
Ocena
recenzenta: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz