Dobry
kryminał jest jak magiczna sztuczka, która powinna, jak kiedyś zapisał pewien
znany prestidigitator, posiadać „obietnicę”, „zwrot” i „prestiż” – trzy
wyznaczniki udanego przedstawienia[1]. Tym samym również literatura musi
zapewnić odbiorcę o swojej niepowtarzalności, zaskoczyć go nieoczekiwanym
wirażem zdarzeń, wreszcie – zadziwić precyzyjnie przygotowanym rozwikłaniem
tajemnicy. „Dziewiąty grób”, druga z wydanych w Polsce powieści Stefana
Ahnhema, spełnia wszystkie te kryteria: już pierwsze zdania zapowiadają trzymającą
w napięciu fabułę, która następnie, strona po stronie, dokonuje karkołomnych rewolucji,
wyprowadzając niczego się nie spodziewającego czytelnika na manowce domysłów.
Autor jest tutaj sprawnie ukrywającym prawdę iluzjonistą literatury: zmyślnie podsuwa
odbiorcy pozornie najbardziej racjonalne rozwiązania intrygi – i tak, prawie w
każdym momencie czytający się na ten dość prosty zabieg nabiera. Wszystko to jednak
na nic: finał okazuje się być całkowicie zaskakujący, i do końca ciężko jest
uwierzyć, że rozwiązanie przez cały czas było na wyciągnięcie ręki. Tak działa
pisarska magia Ahnhema, a zdaje się, że wielu jest w stanie jej ulec – w końcu
niełatwo jest wybić się autorowi kryminałów ze Szwecji, która bardzo wysoko postawiła
literacką poprzeczkę w tym gatunku.
W
„Dziewiątym grobie” do akcji wraca Fabian Risk: znany z „Ofiary bez twarzy”
śledczy sztokholmskiej policji ponownie musi zmierzyć się z grasującym w
stolicy bezwzględnym mordercą, który swoje bestialsko potraktowane ofiary
dobiera według pozornie nieokreślonego klucza. Pech sprawia, że jedną z nich
okazuje się być szwedzki minister sprawiedliwości, co powoduje, że wszystkie
służby w kraju postawione zostają w stan najwyższej gotowości – bez względu na
to, że za chwilę są święta Bożego Narodzenia. W tej sytuacji Fabian kolejny raz
zostaje zmuszony do karkołomnego balansowania pomiędzy pracą, a coraz bardziej osamotnioną
i rozpadającą się rodziną. Familijne rozterki Riska powodują, że bohater ten
budzi w czytelniku automatyczną sympatię; zresztą – sam autor mówi o nim, że „współczesny mężczyzna daje sobie prawo do emocji, nie
musi być macho. Taki jest Fabian. Ma wyrzuty sumienia, że spędza za mało czasu
z dziećmi, i problemy małżeńskie. Chciałem, żeby był normalną osobą, która w
pracy mierzy się z niezwykłymi rzeczami [2].”
Przytoczone przez Ahnhema w wywiadzie „niezwykłe rzeczy” są w
tym wypadku dramatycznie krwawe: kolejne ofiary brutalnie pozbawiane są
rozmaitych narządów, lecz nic nie wskazuje, aby stali za tym łowcy organów.
Morderca sprytnie zwodzi i czytelnika, i Riska: kieruje podejrzenia na
niewłaściwe osoby, sprytnie manipuluje faktami, nierzadko o krok pozostaje
przed tropiącym jego tożsamość śledczym. Rozwiązanie zagadki jednocześnie
satysfakcjonuje i smuci, gdyż motyw zbrodni nie posiada jednoznacznie
negatywnego podłoża; wręcz przeciwnie – pobudki mordercy w pewnym sensie zdają
się mieć niemalże racjonalne podłoże… Nie da się ukryć, że mimo swojej krwawej
otoczki książka Ahnhema zmusza do refleksji, zarówno nad kruchością życia, jak
i nad potęgą miłości. Zresztą, profesor Peter von Matt pisał niegdyś w
kontekście kryminału, że „literacka
struktura intrygi wraz z widowiskiem jej rozwiązania jest ucieleśnioną
filozofią moralną. Nie trzeba oczywiście czytać książek i opowieści w ten
sposób. Można po prostu oddać się napięciu i towarzyszącemu mu przyjemnemu
dreszczykowi. Ponieważ jednak do natury człowieka należy ta osobliwość, że nie
może on sobie sam przeszkodzić w myśleniu, nawet niefrasobliwe przeżywanie
spektaklu intrygi wcześniej czy później doprowadzi go do owej płodnej
czynności, która przyniosła mu niegdyś przydomek „sapiens” [3]”. Tak właśnie
dzieje się w przypadku pozornie rozrywkowego „Dziewiątego grobu”,
pozostawiającego w odbiorcy na długo pewien myślowy niepokój.
Poza oczywistym wątkiem kryminalnym proza Ahnhema posiada
również ciekawie zarysowane tło obyczajowe: czytelnik może zaznajomić się
pokrótce z konwenansami w stosunkach szwedzko-duńskich, poznaje znany na całym
świecie pedagogiczny system ochrony najmłodszych, dowiaduje się, do czego
zdolne są kobiety w ciąży, i jakie są ulubione przeboje sztokholmskich
policjantów. Całość dopełniają znakomicie rozpisane, żywe dialogi (widać w nich
literacko sprawną rękę serialowego scenarzysty [4]), a sama narracja co chwila
zaskakuje, nie pozwalając odłożyć książki nawet na chwilę. „Dziewiąty grób” to
fantastyczna, długa powieść na jesienny wieczór – o tyle przyjemniejsza, że
poza przystępną, lekką formą szwedzkiego kryminału, posiada jeszcze refleksyjny
smaczek.
[1]Christopher Priest: Prestiż.
Wydawnictwo Znak, Kraków 2007.
[2] Natalia Szostak: Stefan Ahnhem: W Szwecji wychodzi 365 kryminałów
rocznie. Moje muszą być najlepsze! [ROZMOWA]. Wyborcza.pl, 06. 10. 2016.
[3] Peter von Matt: Intryga.
Teoria i praktyka podstępu w literaturze. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, s.
409.
[4] Stefan Ahnhem jest
scenarzystą serialu Wallander, zrealizowanego na podstawie bestsellerowych
powieści Henninga Mankella.
Recenzja napisana dla portalu biblioNETka.pl od którego otrzymałam książkę.
Można przeczytać ją TUTAJ.
Autor:
Stefan Ahnhem
Tytuł:
Dziewiąty grób
Tłumacz:
Ewa Wojciechowska
Wydawnictwo:
Marginesy, Warszawa 2016
Liczba
stron: 528
Ocena
recenzenta: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz