Kto nie pamięta historii,
skazany jest na jej ponowne przeżycie.
George Santayana
Zofia
Posmysz – pisarka, dziennikarka radiowa, autorka – miedzy innymi – popularnego słuchowiska „W
Jezioranach” i książki, na kanwie której powstał scenariusz głośnego filmu
Andrzeja Munka „Pasażerka”. Więźniarka Auschwitz i Ravensbrück, rocznik 1923, obozowy
numer 7566. W momencie wybuchu II wojny światowej miała niecałe 17 lat, w
momencie osadzenia w obozie – 19; w chwili przeprowadzania właśnie
opublikowanych wywiadów – 93, i… pogodę ducha niedostępną dla niejednego
młodego człowieka. „Królestwo za mgłą” jest pokłosiem rozmów przeprowadzonych wiosną
2016 roku podczas szesnastu spotkań z Michałem Wójcikiem, historykiem i
dziennikarzem, konsekwentnie docierającym do niewielu już naocznych świadków II
wojny światowej (rozmawiał między innymi z Lucjanem Wiśniewskim ps. „Sęp”,
jednym z „likwidatorów” Kedywu AK, co zaowocowało późniejszym wydaniem książki „Ptaki drapieżne”*).
Zofia
Posmysz okazała się być rozmówczynią bardzo, jak na swój wiek… zabieganą: w
chwili obecnej konsultuje zagraniczne realizacje
opery „Pasażerka”, uczestniczy w wielu memoriałowych spotkaniach, często skierowanych
do młodzieży, wyjeżdża, telefonuje, pisze… W tej pracowitej, serdecznej,
uśmiechniętej staruszce ciężko jest zobaczyć bitą, poniżaną, maltretowaną
więźniarkę Auschwitz. Tylko ten wytatuowany numer… Tylko ta opowieść. Tylko jej
książki...
Od
wielu wspomnień obozowych, które na szczęście dla ludzkości są pieczołowicie
zbierane, wspomnienia Posmysz różnią się optyką. O ile bowiem dość dokładnie wiadomo,
jak wyglądała codzienność osadzonych w Auschwitz, tak rzadko spotyka się zapis
rozmaitych emocji i postrzegania tamtejszych realiów z perspektywy więźnia, który w obliczu zagrożenia nie
zatracił swojej intelektualnej przytomności na rzecz wszechobecnego wśród ofiar
marazmu. W przypadku Posmysz za taki stan rzeczy odpowiadać mogła zarówno dająca
pewność przetrwania wiara, na którą bohaterka zresztą często się powołuje, jak
i specyfika charakteru, który uporczywie nie dawał za wygraną w myśl nieco
kolokwialnej zasady „co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”. Całkowicie nowatorska
jest także ambiwalentna recepcja, bądź co bądź – obozu zagłady, w baśniowej
formie interpretacyjnej**: wykorzystane w tytule książki, rządzone przez
obłąkanego króla Królestwo Rycerzy Trupiej Czaszki, do którego można było dotrzeć
jedynie sunącymi przez Mgłę (dym?) widmowymi pociągami, to oswajana wizja obozu
śmierci; wizja zneutralizowana, nadająca i tak nierealnej w pojęciu ówczesnego
człowieka rzeczywistości rysów znajomej, choć groźnej baśni, próba nazwania
nienazwanego. Zachodzący tutaj dualizm ontologiczny obala niejako
Hartmannowskie rozróżnienie przedmiotów doświadczenia: realne stało się
niewyobrażalne, dlatego w jego miejscu pojawiło się to, co irracjonalne. Istniejące
jedynie w wymiarze transcendentalnym Królestwo bliskie staje się zatem
realizacji poglądów Ingardena, który twierdził, że „im większy kładzie
się nacisk na transcendencję realnego świata w przeciwstawieniu do immanentnie
dokonujących się przeżyć doświadczenia, im bardziej zdecydowanie podkreśla się
radykalną różność immanentnej sfery czystej świadomości i transcendentnej sfery
realnego świata (...), tym głośniej odzywa się wątpliwość, czy sensy
przedmiotowe ukonstytuowane w immanencji odpowiadają adekwatnie temu, co w
danym wypadku faktycznie istnieje”***. Takie solipsystyczne widzenie
obozowej rzeczywistości niewątpliwie wspomagało codzienną obozową egzystencję,
a przeniesienie jej w transcendentalny wymiar prawdopodobnie umożliwiło –
przynajmniej w przypadku Posmysz – przetrwanie najcięższych momentów.
Ważnym elementem wspomnień Zofii Posmysz są osoby, które
spotkała w obozach: z imienia i nazwiska (jakaż niesamowita pamięć u 94-letniej
staruszki!) pojawiają się w nich zarówno Polacy, Żydzi i Niemcy, z czego należy
podkreślić, że nawet w przypadku tych ostatnich Posmysz nie używa jednoznacznie
negatywnych sformułowań. Postacią, którą bohaterka przywołuje najczęściej, jest
Anneliese Franz, przełożona Posmysz, uwieczniona przez nią później w postaci
Aufseherin Lisy w „Pasażerce” – we wspomnieniach jawi się ona nieco inaczej,
niż w filmie Munka, któremu przypisywano (jak się okazuje, zbyt pochopnie) wizualizowanie
homoerotycznych relacji panujących w obozach.
Dla rodzimej historii ważna jest pojawiająca się w opowieści
Zofii Posmysz osoba kapitana Tadeusza Paolone-Lisowskiego, jednego z czołowych
organizatorów wewnętrznego ruchu oporu na terenie obozu w Auschwitz: bohaterka
miała okazję spotkać go osobiście; została obdarowana przez niego medalikiem
(zachowała go zresztą do dzisiaj), i – być może – okruchem uczucia, o ile taki w
ogóle mógł zaistnieć za kratami obozu śmierci. Lisowski nie przeżył osadzenia;
został stracony w 1943 roku w wyniku podejrzeń esesmanów odnośnie wyzwoleńczych
spisków w Auschwitz (wraz z nim stracono pułkownika Teofila Dziamę).
Warto zaznaczyć, że Posmysz nie obwinia nikogo za zaistniały
stan rzeczy: nawet opisując zachowania hitlerowców (chociażby Unterscharfürera
zwanego Köpfchen) unika bezpośrednich
pejoratywnych określeń, wręcz czasami zastanawiając się nad ich dalszymi,
powojennymi losami. Oczywiście, zachowany zostaje paradygmat kata i ofiary,
jednakże Posmysz w całym swoim szacunku dla człowieka – nawet najgorszego –
stara się go nie oceniać, a tym bardziej nie wydawać wyroków, które w jej
mniemaniu i tak spoczywają w rękach Najwyższego. Cichy, pozbawiony nienawiści głos
bohaterki stanowi ważny kontrapunkt dla dzisiejszego dyskursu o Holokauście, zwłaszcza
umiejscawianego w perspektywie ogólnoeuropejskiego odrodzenia ruchów
nacjonalistycznych i powszechnego zapomnienia bądź ignorancji Zagłady (spod
znaku #Yolocaustu czy krzywdzącej retoryki „polskich obozów koncentracyjnych”).
Posmysz poprzez taki rodzaj narracji pokazuje, jak ważna jest pamięć i jej
kultywacja, bez jednoczesnego epatowania postawą ofiary: to przejmujący
przykład pogodzenia się z losem, przy kategorycznym braku zgody na historyczną
amnezję charakteryzującą kolejne pokolenia.
„Królestwo
za mgłą” to książka, po którą powinni przede wszystkim sięgnąć ludzie młodzi: nie
tylko ze względu na prymarny obowiązek kultywacji pamięci, ale również po to,
żeby zobaczyć, jak – i jakim językiem (w dzisiejszej epoce tzw. „hejtu”,
uprzedzeń i nienawiści wobec drugiej osoby) można mówić o rzeczach bolesnych. Jako
przesłanie wypływające z opowieści Posmysz należy również traktować pokazanie
niezachwianej wiary i pokory wobec niebagatelnych (wojna!) przeciwności losu, w
perspektywie których dzisiejsze problemy jawią się niczym błahostki. „Królestwo
za mgłą” aktualnie pretenduje do najważniejszych książek roku 2017, a warto
także nadmienić, że Znak Literanova planuje wznowienie powieści pisarki (za
chwilę ukazują się „Wakacje nad Adriatykiem”). Lektury – z wielu przyczyn –
obowiązkowe.
*Emil Marat, Michał Wójcik: „Ptaki
drapieżne. Historia Lucjana „Sępa” Wiśniewskiego”. Znak Literanova, Kraków 2015.
**„Autorką” baśniowej perspektywy była
Zofia Jachimczak, numer obozowy 7546, zwana „Ptaszką” – przyjaciółka Posmysz z
pierwszego roku osadzenia. Jachimczak nie przeżyła obozu.
***Roman Ingarden: „Spór o istnienie
świata”. T. 1, PWN, Warszawa 1987, s. 29 – 30.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak Literanova 💓
Autor:
Zofia Posmysz, Michał Wójcik
Tytuł:
Królestwo za mgłą
Wydawnictwo:
Znak Literanova, Kraków 2017
Liczba
stron: 416
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz