10 października

Co gra w duszy Miquela Gensany

„(…) gdy słucham mojego Albana Berga, nie ma na świecie osoby zdolnej powstrzymać mój smutek. Mało kto potrafi zrozumieć jego przyczynę. Najbardziej dręczy mnie to, że nie jestem ani muzykiem, ani malarzem, ani poetą, tylko zwykłym pieprzonym dyletantem, owszem, bardzo wrażliwym, ale niezdolnym do tworzenia [1].”

Nie potrafię słuchać muzyki klasycznej. Jedynie z wrodzonej ciekawości i konsekwencji w tropieniu kontekstów sięgnęłam po skrzypcowy koncert Albana Berga[2], na którym według wstępu Anny Sawickiej, tłumaczki „Cienia eunucha” opiera się konstrukcyjna struktura nowowydanej przez Marginesy książki Jaume Cabrégo. I… nic. W opiewanym, ponoć znakomitym utworze słyszę jedynie monotonny, kakofoniczny chaos, przysparzający bólu głowy i powodujący rozdrażnienie. Nie jestem w stanie z natłoku dźwięków wyodrębnić, a co więcej – utożsamić z jednocześnie czytaną treścią postulowanych przez Sawicką i autora części andante, allegretto, allegro czy adagio; nie zauważam ani kody, ani requiem, domyślnie jedynie zakładając, że zapewne wybrzmiewa ono w momencie, kiedy w powieści ktoś umiera. Być może jeżeli tę książkę czytaliby Bogusław Kaczyński czy Janusz Ekiert w ich percepcji jawiłaby się jako kompozycyjne opus magnum, jednakże przeciętny, niezbyt wprawiony muzycznie czytelnik odnajdzie w niej przede wszystkim znakomitą powieść obyczajową, nieco filozoficznie rozprawiającą o nieuchronności przemijania i konsekwencjach ludzkich poczynań. W kwestii aranżacji pozostaje zatem zaufać Cabrému i jego tłumaczce: skoro obydwoje twierdzą, że powieść ma muzyczną konstrukcję, zapewne oczywiście tak jest. Smutno mi tylko, że będąc niczym bohater „Cienia eunucha” „zwykłym, pieprzonym dyletantem” nie jestem w stanie jej usłyszeć.


„Nie spodziewam się, że mnie usprawiedliwisz ani że zrozumiesz wszystko, co się działo w moim życiu. Proszę cię tylko, żebyś mnie wysłuchał, a kiedy skończysz czytać, postaraj się mnie nie znienawidzić. Pomyśl, że ja tego nigdy nikomu nie mogłem opowiedzieć [3].”

Życie książkowego Miquela Gensany i jego wielopokoleniowej rodziny można opowiedzieć w jeden wieczór. Pretekstem do tego staje się kolacja z Julią, redakcyjną koleżanką bohatera, w niefortunnie wybranym gastronomicznym lokalu, który okazuje się być dawnym, utraconym domem familii Gensana. Pobyt w nim budzi w Miquelu wspomnienia i najgłębiej skrywane demony wyrzutów sumienia; kolacja, która miała na celu zebranie informacji do artykułu prasowego o Josepie Marii Bolósie, tragicznie zmarłym parlamentarzyście i przyjacielu Gensany z lat młodości, przekształca się w konfesyjny koszmar i retrospekcję całej biografii mężczyzny. Miquel mimo doskonałego pierwszego wrażenia jest nieidealny: nieustannie goniony realizacją swoich pragnień i pomysłów zaniedbuje rodzinę, permanentnie przekładając ponad bliskich swoje nierzadko wyimaginowane potrzeby, niespełnione miłości i ideologiczne mrzonki. Gdy on żyje intensywnym życiem lewicującego antyfrankistowskiego rewolucjonisty, Gensanowie tracą kolejno fabrykę włókienniczą [4], posiadłość, wreszcie – stopniowo sami wymierają lub rozpierzchają się po świecie, pozostawiając „Wyklętego bez Ziemi” jedynym spadkobiercą rodowej linii. Ignorancja i brak zainteresowania Miquela rodzinnymi sprawami doprowadza do sytuacji, w której jedyną osobą znającą historię Gensanów jest na wpół obłąkany, umierający wuj Maurycy, z którego zagmatwanych wspomnień bohater próbuje zrekonstruować swoją genealogię. Co jednak jest prawdą, a co wymysłem chorego umysłu? Gdzie wuj przytacza rzeczywiste wydarzenia, a gdzie najzwyczajniej, zresztą ku swojej nieskrywanej radości, perfidnie zwodzi Miquela? Nauczką dla bohatera jest niepewność i świadomość zaniedbania własnej historii wraz z przeświadczeniem, że rodzina jest jak truskawkowe drzewo zasadzone w ogrodzie Gensanów – trzeba pielęgnować ją od korzeni, inaczej uschnie i nigdy nie wyda owoców.

„Według mnie są trzy sposoby na nieśmiertelność, których się dorobiliśmy: dzieci, sposób najczęściej stosowany, religia, sposób najbardziej prestiżowy, i sztuka, sposób najbardziej ze wszystkich wysublimowany. Ale co zostaje komuś takiemu jak ja, bezpłodnemu agnostykowi? [5]”

Miquel Gensana i Giró, łutem szczęścia unieśmiertelniony w powieści Jaume Cabrégo, jest znakomicie rozrysowanym bohaterem: irytuje, popełnia niewybaczalne błędy, ale też budzi sympatię czytelnika swoim nie zawsze celowym roztargnieniem i determinacją w osiąganiu celów. Świetna pierwszoosobowa narracja pozwala poznać najskrytsze przemyślenia Miquela, a opowieści równie nieśmiertelnego Maurycego ilustrują tło i rozjaśniają przeszłość rodziny, uzupełniając ją o precyzyjnie nakreślone drzewo genealogiczne.

Cabré w „Cieniu eunucha” nie popada w pisarską egzaltację znaną z „Jaśnie Pana” czy „Głosów Pamano”: książka nosi znamiona typowej powieści obyczajowej, a językowo autor stara się unikać znanego z innych swoich utworów niskointerpunkcyjnego półstrumienia świadomości*, wyodrębniając w sposób niemal klasyczny części narracyjno-opisowe, dialogi i wspomnienia bohaterów – być może dzięki wspominanej muzycznej konstrukcji. Znakomita twórczość Katalończyka oddana w ręce polskich czytelników już po raz czwarty, ponownie nie zawodzi: Cabrégo z pełnym przekonaniem ustawiam na półce pomiędzy powieściami Eco i Marqueza, i nie ukrywam – mało dyskretnie spodziewam się niedługo dla tego pisarza literackiej nagrody Nobla.


*BiblioNETkowa korekta niestety usunęła to określenie (moim zdaniem trafnie opisujące twórczość Cabrégo), z powyższej recenzji opublikowanej na portalu.


[1] Jaume Cabré: Cień eunucha. Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016, s. 38.
[3] Jaume Cabré: Cień eunucha. Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016, s. 366.
[4] Krąży plotka, iż Cabré pisząc Cień eunucha inspirował się filmem Andrzeja Wajdy Ziemia obiecana, będącym ekranizacją powieści Władysława Reymonta. Na ile fabryki włókna w Feixes przypominają te łódzkie – nie wiem, ale robotnicy i ich problemy wszędzie są te same, czy w Polsce, czy w Hiszpanii.
[5] Jaume Cabré: Cień eunucha. Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016, s. 38.




Książkę otrzymałam od redakcji portalu BiblioNETka.pl, i to dla niego powstała powyższa recenzja, którą można przeczytać TUTAJ.



Autor: Jaume Cabré
Tytuł: Cień eunucha
Tłumacz: Anna Sawicka
Wydawnictwo: Marginesy, Warszawa 2016
Liczba stron: 494


Ocena recenzenta: 6/6

Brak komentarzy: