„(…) gdy
słucham mojego Albana Berga, nie ma na świecie osoby zdolnej powstrzymać mój
smutek. Mało kto potrafi zrozumieć jego przyczynę. Najbardziej dręczy mnie to,
że nie jestem ani muzykiem, ani malarzem, ani poetą, tylko zwykłym pieprzonym
dyletantem, owszem, bardzo wrażliwym, ale niezdolnym do tworzenia [1].”
Nie potrafię
słuchać muzyki klasycznej. Jedynie z wrodzonej ciekawości i konsekwencji w
tropieniu kontekstów sięgnęłam po skrzypcowy koncert Albana Berga[2], na którym
według wstępu Anny Sawickiej, tłumaczki „Cienia eunucha” opiera się
konstrukcyjna struktura nowowydanej przez Marginesy książki Jaume Cabrégo. I…
nic. W opiewanym, ponoć znakomitym utworze słyszę jedynie monotonny,
kakofoniczny chaos, przysparzający bólu głowy i powodujący rozdrażnienie. Nie
jestem w stanie z natłoku dźwięków wyodrębnić, a co więcej – utożsamić z jednocześnie
czytaną treścią postulowanych przez Sawicką i autora części andante,
allegretto, allegro czy adagio; nie zauważam ani kody, ani requiem, domyślnie
jedynie zakładając, że zapewne wybrzmiewa ono w momencie, kiedy w powieści ktoś
umiera. Być może jeżeli tę książkę czytaliby Bogusław Kaczyński czy Janusz
Ekiert w ich percepcji jawiłaby się jako kompozycyjne opus magnum, jednakże przeciętny, niezbyt wprawiony muzycznie
czytelnik odnajdzie w niej przede wszystkim znakomitą powieść obyczajową, nieco
filozoficznie rozprawiającą o nieuchronności przemijania i konsekwencjach
ludzkich poczynań. W kwestii aranżacji pozostaje zatem zaufać Cabrému i jego
tłumaczce: skoro obydwoje twierdzą, że powieść ma muzyczną konstrukcję, zapewne
oczywiście tak jest. Smutno mi tylko, że będąc niczym bohater „Cienia eunucha” „zwykłym,
pieprzonym dyletantem” nie jestem w stanie jej usłyszeć.
„Nie
spodziewam się, że mnie usprawiedliwisz ani że zrozumiesz wszystko, co się
działo w moim życiu. Proszę cię tylko, żebyś mnie wysłuchał, a kiedy skończysz
czytać, postaraj się mnie nie znienawidzić. Pomyśl, że ja tego nigdy nikomu nie
mogłem opowiedzieć [3].”
Życie książkowego
Miquela Gensany i jego wielopokoleniowej rodziny można opowiedzieć w jeden
wieczór. Pretekstem do tego staje się kolacja z Julią, redakcyjną koleżanką
bohatera, w niefortunnie wybranym gastronomicznym lokalu, który okazuje się być
dawnym, utraconym domem familii Gensana. Pobyt w nim budzi w Miquelu
wspomnienia i najgłębiej skrywane demony wyrzutów sumienia; kolacja, która
miała na celu zebranie informacji do artykułu prasowego o Josepie Marii
Bolósie, tragicznie zmarłym parlamentarzyście i przyjacielu Gensany z lat
młodości, przekształca się w konfesyjny koszmar i retrospekcję całej biografii mężczyzny.
Miquel mimo doskonałego pierwszego wrażenia jest nieidealny: nieustannie
goniony realizacją swoich pragnień i pomysłów zaniedbuje rodzinę, permanentnie
przekładając ponad bliskich swoje nierzadko wyimaginowane potrzeby,
niespełnione miłości i ideologiczne mrzonki. Gdy on żyje intensywnym życiem
lewicującego antyfrankistowskiego rewolucjonisty, Gensanowie tracą kolejno
fabrykę włókienniczą [4], posiadłość, wreszcie – stopniowo sami wymierają lub
rozpierzchają się po świecie, pozostawiając „Wyklętego bez Ziemi” jedynym
spadkobiercą rodowej linii. Ignorancja i brak zainteresowania Miquela
rodzinnymi sprawami doprowadza do sytuacji, w której jedyną osobą znającą
historię Gensanów jest na wpół obłąkany, umierający wuj Maurycy, z którego zagmatwanych
wspomnień bohater próbuje zrekonstruować swoją genealogię. Co jednak jest
prawdą, a co wymysłem chorego umysłu? Gdzie wuj przytacza rzeczywiste
wydarzenia, a gdzie najzwyczajniej, zresztą ku swojej nieskrywanej radości,
perfidnie zwodzi Miquela? Nauczką dla bohatera jest niepewność i świadomość
zaniedbania własnej historii wraz z przeświadczeniem, że rodzina jest jak
truskawkowe drzewo zasadzone w ogrodzie Gensanów – trzeba pielęgnować ją od
korzeni, inaczej uschnie i nigdy nie wyda owoców.
„Według mnie
są trzy sposoby na nieśmiertelność, których się dorobiliśmy: dzieci, sposób
najczęściej stosowany, religia, sposób najbardziej prestiżowy, i sztuka, sposób
najbardziej ze wszystkich wysublimowany. Ale co zostaje komuś takiemu jak ja,
bezpłodnemu agnostykowi? [5]”
Miquel Gensana
i Giró, łutem szczęścia unieśmiertelniony w powieści Jaume Cabrégo, jest
znakomicie rozrysowanym bohaterem: irytuje, popełnia niewybaczalne błędy, ale
też budzi sympatię czytelnika swoim nie zawsze celowym roztargnieniem i determinacją
w osiąganiu celów. Świetna pierwszoosobowa narracja pozwala poznać najskrytsze
przemyślenia Miquela, a opowieści równie nieśmiertelnego Maurycego ilustrują
tło i rozjaśniają przeszłość rodziny, uzupełniając ją o precyzyjnie nakreślone
drzewo genealogiczne.
Cabré w
„Cieniu eunucha” nie popada w pisarską egzaltację znaną z „Jaśnie Pana” czy „Głosów
Pamano”: książka nosi znamiona typowej powieści obyczajowej, a językowo autor
stara się unikać znanego z innych swoich utworów niskointerpunkcyjnego
półstrumienia świadomości*, wyodrębniając w sposób niemal klasyczny części
narracyjno-opisowe, dialogi i wspomnienia bohaterów – być może dzięki wspominanej
muzycznej konstrukcji. Znakomita twórczość Katalończyka oddana w ręce polskich
czytelników już po raz czwarty, ponownie nie zawodzi: Cabrégo z pełnym
przekonaniem ustawiam na półce pomiędzy powieściami Eco i Marqueza, i nie
ukrywam – mało dyskretnie spodziewam się niedługo dla
tego pisarza literackiej nagrody Nobla.
*BiblioNETkowa korekta niestety usunęła to określenie (moim zdaniem trafnie opisujące twórczość Cabrégo), z powyższej recenzji opublikowanej na portalu.
[1] Jaume Cabré: Cień eunucha. Wydawnictwo Marginesy,
Warszawa 2016, s. 38.
[2]Alban
Berg - Violin Concerto To the Memory of an Angel.
[3] Jaume Cabré: Cień eunucha. Wydawnictwo
Marginesy, Warszawa 2016, s. 366.
[4] Krąży plotka, iż Cabré pisząc Cień eunucha inspirował się filmem Andrzeja Wajdy Ziemia obiecana, będącym ekranizacją
powieści Władysława Reymonta. Na ile fabryki włókna w Feixes przypominają te
łódzkie – nie wiem, ale robotnicy i ich problemy wszędzie są te same, czy w
Polsce, czy w Hiszpanii.
[5] Jaume Cabré: Cień eunucha. Wydawnictwo
Marginesy, Warszawa 2016, s. 38.
Książkę otrzymałam od redakcji portalu BiblioNETka.pl, i to dla niego powstała powyższa recenzja, którą można przeczytać TUTAJ.
Autor: Jaume Cabré
Tytuł: Cień eunucha
Tłumacz: Anna Sawicka
Wydawnictwo: Marginesy, Warszawa 2016
Liczba stron: 494
Ocena recenzenta: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz