10 czerwca

Bezdrożami Ameryki


Podróż nad tytułowe Morze Żółte w towarzystwie Nica Pizzolatty powolnie i nieco sennie prowadzi czytelnika przez jedenaście – podobnie jak opowiadań w zbiorze – punktów na mapie Ameryki. W każdym z literacko odwiedzonych miasteczek, w których nowoczesność ściera się z miejscowym folklorem, a duszna atmosfera wdziera się wraz z żółtym, kalifornijskim piachem pod powieki czytającego, zaaranżowane zostaje niemalże terapeutyczne spotkanie z osobami dźwigającymi na barkach różnie pojęty ciężar utraty. Każdy z bohaterów Pizzolatty dotknięty został jakąś osobistą tragedią: Erika ma bogatych, lecz nieobecnych rodziców, Ethan z kolei posiada ojca – staruszka z demencją, niepamiętającego, że kiedyś miał syna; Amy jest w ciąży z mężczyzną, który zawsze kochał jej siostrę, Sam zostaje obarczony domniemanym ojcostwem nieżyjącego, nigdy nie widzianego dziecka, a utalentowany witrażysta Thomas rezygnuje z sympatii młodziutkiej Indianki, aby stać się ulotną namiastką kochanka bogatej Jankeski… Uważny czytelnik z łatwością zauważy, że w opowiadaniach Pizzolatty pod przykrywką stereotypowego amerykańskiego „I’m fine” kryje się głębia, w której żyją najgorsze ludzkie koszmary: utrata najbliższych, odrzucenie, brak miłości, bezradność…

Spotykane na kartach książki „W drodze nad Morze Żółte” postacie łączy wspólna cecha: heroizm w obliczu faktu dokonanego. Wszyscy bohaterowie w zderzeniu z brutalną rzeczywistością, która nierzadko odbiera im wszystko najcenniejsze, okazują specyficzną niezłomność: walczą, choć wiedzą, że ich działanie skazane jest odgórnie na porażkę; bezustannie próbują zmieniać świat i swoje życie mimo ciągłych pasm niepowodzeń, karmią się nadzieją, która pozwala im choć na chwilę stłumić tęsknotę i poczucie żalu, osamotnienia, wyobcowania. Ich historie pozostawiają w odbiorcy uczucie głębokiego smutku: finalnie nie jest wiadomo, czy bohaterom się w jakikolwiek sposób powiodło, a konstrukcja narracji powoduje, że instynktownie wspiera się ich działania i „kibicuje” pozytywnemu rozwiązaniu problemów. Nic nie jest jednak jasne…

Opowiadania Pizzolatty pozostawiają zatem w czytelniku głód historii, niedosyt zakończenia, pragnienie posiadania wiedzy o tym, co było dalej, zbliżając tym samym – nieświadomego zresztą – odbiorcę do stanu, w którym znajdują się bohaterowie. Tak ciekawego zabiegu literackiego ciężko jest doszukiwać się w nowszej i starszej literaturze: Pizzolatto dokonuje w swoich niewielkich formach pisarskich pewnego przełomu w twórczości psychologicznej, umieszczając czytelnika i jego emocje na identycznej płaszczyźnie z literackim bohaterem. Nie można stwierdzić jednoznacznie, że ten czterdziestokilkuletni autor zapisze się w związku z powyższym jako nowator w kanonie literatury światowej, ale z pewnością pozostanie zauważony.

Warsztat pisarski Nica Pizzolatty jest specyficzny: w jego twórczości widać zarówno w sposobie przedstawiania fabuły, jak też w konstrukcji zdaniowo – językowej rękę scenarzysty, którym faktycznie Pizzolatto jest, pracując chociażby nad znanym również w Polsce serialem „Detektyw*. Każde opowiadanie zaczyna się niczym filmowy scenariusz: od nakreślenia tła, światła, nastroju; wszystkie opisy prowadzone są urywanymi, skąpymi zdaniami, przypominającymi didaskalia nakreślone ręką wszystkowiedzącego reżysera – narratora. Ta skromność językowa wprowadza w tekst pewnego rodzaju ospałość, pozwalającą – między jednym a drugim zdaniem (kadrem?) – na spokojną analizę sytuacji bohaterów, uruchomienie kolorystycznej wyobraźni, wreszcie – na całościowy, jaskrawy niczym w rozdzielczości 3D, ogląd sytuacji. Gatunkowo opowiadania Pizzolatty plasują się między moralnym nihilizmem spaghetti westernów, a kinem drogi, w którym nie tyle podróżuje bohater, a szaleńczo po bezdrożach pędzą jego emocje. Warto udać się w tę wyprawę „last-minute” nad Żółte Morze – pamiątki z czytelniczej wycieczki z pewnością pozostaną na długo w pamięci. Wcale nie w formie fotografii.

*org. „True Detective”

Książkę otrzymałam od portalu biblioNETka.pl, i tam też można przeczytać powyższą recenzję.




Autor: Nic Pizzolatto
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016
Liczba stron: 284


Ocena recenzenta: 4/6

Brak komentarzy: