Podróż nad tytułowe
Morze Żółte w towarzystwie Nica Pizzolatty powolnie i nieco sennie
prowadzi czytelnika przez jedenaście – podobnie jak opowiadań w
zbiorze – punktów na mapie Ameryki. W każdym z literacko
odwiedzonych miasteczek, w których nowoczesność ściera się z
miejscowym folklorem, a duszna atmosfera wdziera się wraz z żółtym,
kalifornijskim piachem pod powieki czytającego, zaaranżowane
zostaje niemalże terapeutyczne spotkanie z osobami dźwigającymi na
barkach różnie pojęty ciężar utraty. Każdy z bohaterów
Pizzolatty dotknięty został jakąś osobistą tragedią: Erika ma
bogatych, lecz nieobecnych rodziców, Ethan z kolei posiada ojca –
staruszka z demencją, niepamiętającego, że kiedyś miał syna;
Amy jest w ciąży z mężczyzną, który zawsze kochał jej siostrę,
Sam zostaje obarczony domniemanym ojcostwem nieżyjącego, nigdy nie
widzianego dziecka, a utalentowany witrażysta Thomas rezygnuje z
sympatii młodziutkiej Indianki, aby stać się ulotną namiastką
kochanka bogatej Jankeski… Uważny czytelnik z łatwością
zauważy, że w opowiadaniach Pizzolatty pod przykrywką
stereotypowego amerykańskiego „I’m fine” kryje się głębia,
w której żyją najgorsze ludzkie koszmary: utrata najbliższych,
odrzucenie, brak miłości, bezradność…
Spotykane na kartach
książki „W drodze nad Morze Żółte” postacie łączy wspólna
cecha: heroizm w obliczu faktu dokonanego. Wszyscy bohaterowie w
zderzeniu z brutalną rzeczywistością, która nierzadko odbiera im
wszystko najcenniejsze, okazują specyficzną niezłomność: walczą,
choć wiedzą, że ich działanie skazane jest odgórnie na porażkę;
bezustannie próbują zmieniać świat i swoje życie mimo ciągłych
pasm niepowodzeń, karmią się nadzieją, która pozwala im choć na
chwilę stłumić tęsknotę i poczucie żalu, osamotnienia,
wyobcowania. Ich historie pozostawiają w odbiorcy uczucie głębokiego
smutku: finalnie nie jest wiadomo, czy bohaterom się w jakikolwiek
sposób powiodło, a konstrukcja narracji powoduje, że instynktownie
wspiera się ich działania i „kibicuje” pozytywnemu rozwiązaniu
problemów. Nic nie jest jednak jasne…
Opowiadania Pizzolatty
pozostawiają zatem w czytelniku głód historii, niedosyt
zakończenia, pragnienie posiadania wiedzy o tym, co było dalej,
zbliżając tym samym – nieświadomego zresztą – odbiorcę do
stanu, w którym znajdują się bohaterowie. Tak ciekawego zabiegu
literackiego ciężko jest doszukiwać się w nowszej i starszej
literaturze: Pizzolatto dokonuje w swoich niewielkich formach
pisarskich pewnego przełomu w twórczości psychologicznej,
umieszczając czytelnika i jego emocje na identycznej płaszczyźnie
z literackim bohaterem. Nie można stwierdzić jednoznacznie, że ten
czterdziestokilkuletni autor zapisze się w związku z powyższym
jako nowator w kanonie literatury światowej, ale z pewnością
pozostanie zauważony.
Warsztat pisarski Nica
Pizzolatty jest specyficzny: w jego twórczości widać zarówno w
sposobie przedstawiania fabuły, jak też w konstrukcji zdaniowo –
językowej rękę scenarzysty, którym faktycznie Pizzolatto jest,
pracując chociażby nad znanym również w Polsce serialem
„Detektyw*. Każde opowiadanie zaczyna się niczym filmowy
scenariusz: od nakreślenia tła, światła, nastroju; wszystkie
opisy prowadzone są urywanymi, skąpymi zdaniami, przypominającymi
didaskalia nakreślone ręką wszystkowiedzącego reżysera –
narratora. Ta skromność językowa wprowadza w tekst pewnego rodzaju
ospałość, pozwalającą – między jednym a drugim zdaniem
(kadrem?) – na spokojną analizę sytuacji bohaterów, uruchomienie
kolorystycznej wyobraźni, wreszcie – na całościowy, jaskrawy
niczym w rozdzielczości 3D, ogląd sytuacji. Gatunkowo opowiadania
Pizzolatty plasują się między moralnym nihilizmem spaghetti
westernów, a kinem drogi, w którym nie tyle podróżuje bohater, a
szaleńczo po bezdrożach pędzą jego emocje. Warto udać się w tę
wyprawę „last-minute” nad Żółte Morze – pamiątki z
czytelniczej wycieczki z pewnością pozostaną na długo w pamięci.
Wcale nie w formie fotografii.
*org. „True Detective”
Książkę otrzymałam od portalu biblioNETka.pl, i tam też można przeczytać powyższą recenzję.
Autor: Nic Pizzolatto
Tytuł: W drodze nad Morze Żółte
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016
Liczba stron: 284
Ocena recenzenta: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz