24 marca

Serbski Franek Dolas


28 czerwca 1914 roku. W Sarajewie wizytowanym przez austriacką parę książęcą reprezentujący antyrządową organizację Czarnej Ręki Gawriło Princip oddaje strzały do samochodu, którym podróżują Franciszek Ferdynand i jego ciężarna małżonka, Zofia. W wyniku udanego – drugiego zresztą w tym dniu – zamachu oboje giną, a Europę na nadchodzące cztery lata ogarnia wojna angażująca 28 państw i pochłaniająca (w wyniku bojowych działań i chorób) 30 milionów ludzkich istnień [1]. 

Tyle historia.

Jak rozpętałem pierwszą wojnę światową – zdaje się opowiadać, na wzór popularnego polskiego filmu z lat 70. debiutancka książka Iana Thorntona. Daleko jej jednak do komedii: historia Johana Thomsa, choć również złożona z zabawnych zwrotów akcji i prowadząca poprzez niemalże całą Europę, jest przede wszystkim realizacją literackiego motywu geniuszu wraz z jego oczywistą bliskością do szaleństwa. Czytelnik towarzyszy bohaterowi przez całe jego, jak się okazuje, pogmatwane życie: od momentu narodzin w bośniackim Argonie w 1894 roku, do śmierci w roku 2003. Poznaje małego, niebywale bystrego chłopca znakomicie grającego w szachy (znamienna jest ich analogia do wszelkich wojennych działań), z wybitnymi uzdolnieniami językowymi, umiejętnością zjednywania sobie ludzi i bujną – jeszcze nie szaleńczo – wyobraźnią. Późniejsze jego losy zdają się być konsensusem  wielu różnych wypadków i zdarzeń: od (być może genetycznie warunkującego) obłędu ojca, przez niefortunny wypadek z jeleniem prowadzący do protektoratu bogatego hrabiego Kaunitza, wreszcie – nieszczęsne popołudnie czerwcowej niedzieli, kiedy to dwudziestoletni Johan miał (wówczas jeszcze) przyjemność zasiąść za kierownicą auta wiozącego arcyksięcia Ferdynanda. Śmierć austriackiej pary rzuci cień na całą jego dalszą egzystencję; obarczając się winą za zaistniały zamach ucieka z kraju, a kolejne wydarzenia posiadają znamię efektu „domina” lub „motyla”: zdają się być konsekwencją tego jednego ułamka sekundy, w którym młodziutki, zakochany Thoms zamyślił się o pięknej Lorelei, nieświadomie wystawiając swoich pasażerów na niebezpieczeństwo. Polityczne skutki zamachu w Sarajewie są znane: zaledwie dwa miesiące później wybucha wojna, o której informację Johan przypłaca zapaścią nerwową i długim pobytem w szpitalu: każda z czytanych przez niego gazet histerycznie mu przypomina, że to on jest odpowiedzialny za narastający na kontynencie koszmar. Ucieczka przed strachem i wyrzutami sumienia prowadzi bohatera do Portugalii, późniejsza II wojna światowa (według mniemania Thomsa wynikowa wydarzeń I wojny, a zatem i jego postępku) wypędza go na tułaczkę do Hiszpanii i Anglii. W swoich wojażach od pierwszych dni emigracji Johan jakby za karę traci wszystko, co posiada niematerialnego: przyjaciela, rodziców, wreszcie – ukochaną, do której nigdy nie ma odwagi powrócić.  Zyskuje jednak towarzysza: małego Cycero, chorwackiego chorego chłopca, który swoją obecnością chroni go przed całkowitym zatraceniem w wynikającym z poczucia winy obłędzie, i tym samym samotnością. Przed szaleństwem ratuje Thomsa również literatura: zaczyna swoje przeżycia i spostrzeżenia opisywać w formie powieści wydawanych (obok popularnych wówczas Hemingwaya, Orwella i poetki Dorothy Parker) pod żeńskim pseudonimem  Blanche de la Peña, próbując tym samym zrehabilitować w opinii publicznej jeżeli nie siebie, to bodaj swoje powieściowe alter ego. A to – tak naprawdę – dopiero początek opowieści…

Thornton konstruując narrację „O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty…” posługuje się niemal matematyczną dokładnością: jedno zdarzenie (paradoksalnie logicznie) wynika z drugiego; rachunek prawdopodobieństwa chichocze w twarz czytelnikowi, za każdym razem wyciągając z dzbana czarną kulę[2], pieczę nad ciągłością losów Johana dzierżą nierzadko przywoływani w powieści Pitagoras i Fibonacci[3], a wszystkie jego kolejne przedsięwzięcia rozważone są z precyzją szachowego ruchu, nieuchronnie prowadzącego do druzgocącego mata. Postać Thomsa, skrzyżowanie analitycznego geniuszu z obłąkaniem, dość groteskowo obrazuje konsekwentność ludzkich decyzji, które niezależnie od woli człowieka potrafią przejąć kontrolę nad całym jego życiem, do samego końca powracając z nachalną dywagacją „co byłoby, gdyby”. Moralnym przesłaniem językowo znakomitej i wielce erudycyjnej powieści Thorntona niewątpliwie jest nauka, iż nie należy rozpamiętywać minionych zdarzeń, a dać szansę teraźniejszości – bywa ona zaskakująca niczym książkowe wydarzenia.  Rzecz znakomita: brawurowe połączenie psychologicznych rozważań z historycznym tłem obydwu wojen zaowocowało intelektualną, zmuszającą do myślenia czytelniczą ucztą. Dajmy zatem szansę Johanowi Thomsowi opowiedzieć swoje dzieje, i tym samym mu… wybaczmy, bo przede wszystkim tego ten smutny bohater potrzebuje.

[1] Por. Wikipedia, hasło „I wojna światowa”.
[2] Por. David J. Hand: „Zasada nieprawdopodobieństwa. Dlaczego codziennie zdarzają się cuda, zbiegi okoliczności i rzadkie wydarzenia”. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015.
[3] Ian Thornton: „O człowieku, który…”, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, s. 383.


Recenzja została napisana dla portalu biblioNETka.pl, od którego otrzymałam niniejszą książkę, i można ją przeczytać TUTAJ



 Tekst recenzji można spotkać również na stronie książki Thorntona w Wydawnictwie Marginesy.





Autor: Ian Thornton
Tłumacz: Aleksandra Ambros
Wydawnictwo: Marginesy, Warszawa 2015
Liczba stron: 418


Brak komentarzy: