29 maja

Każdy ma jakiegoś Śpika…


…każdy jakieś hobby ma – chciałoby się po lekturze najnowszej książki Zośki Papużanki sparafrazować popularną w latach 90. piosenkę. I nieważne, że czasami tym hobby okazuje się być fascynacja tramwajami i rozkładem ich jazdy: dzieciństwo dzisiejszych trzydziestokilkulatków upływało pod znakiem nieustannego zadziwienia codziennością. Urodzeni około roku 1980 bez trudu odnajdą w tej nieco nostalgicznej prozie echo swoich przeżyć z okresu szkoły podstawowej lub średniej (na czele z przymusowymi bohaterami literackimi, z którymi wcale nie chcieli się utożsamiać), czy z pełnego kumpli boiska: z piłką na murawie, a nie na smartfonowym ekranie. Kto z czytelników malował wąsy Rejowi?

***

Na tle szarej, PRL-owskiej rzeczywistości Śpik wyróżnia się nader intensywnie: duży, niezgrabny, nieco spowolniony łobuziak, z którym nie mogą poradzić sobie dorośli. Dzisiaj zapewne zostałby zdiagnozowany jako dziecko z dysfunkcjami: ot, zapewne nieco autyzmu, dysgrafia, ale również wskazująca na zespół Aspergera hiperkalkulia i niemalże naukowe zainteresowanie jednym, specyficznym tematem. Na przełomie lat 70., 80. i 90. nikt jednak nie zawracał sobie tym głowy: problem trywializowała zarówno szkoła, jak i najbliższe otoczenie – dzieciak był głupawy, i tyle… Co z tego, że pod powłoką niezbyt lotnego wyrostka kryje się pewnego rodzaju wrażliwość. Sprawia kłopoty, więc należy go jakoś ujarzmić – na podwórku, w szkole, jak i późniejszym, pozaszkolnym życiu.

Jednakże powieściowy „ON” to nie tylko Śpik. To hybrydalny twór, składający się z dziecka i matki, nierozerwalnie związanej z mało udanym synem niewidzialną pępowiną: bez niej zginąłby, nie wiedząc jak oddychać. To ona, wiele lat po porodzie, bezustannie tłoczy w niego życiodajne siły, starając się obłaskawiać wrogą codzienność: nauczycieli, sąsiadów, kolegów. Postać matki Śpika to fascynująca kreacja kobiety ambiwalentnie zmagającej się zarówno z poczuciem winy, że właśnie przez nią jej dziecko nie jest tak idealne, jak sobie wymarzyła, jak też z heroiczną miłością, nakazującą dla dobra syna porzucić swoje pragnienia. Związek ten zdaje się być pewnego rodzaju wynaturzeniem; archetypiczna, opisywana przez Junga symbioza dziecka i jego rodzicielki [1] mijająca wraz z kolejnymi etapami dorastania i rozwoju, w tym przypadku zatrzymała się na etapie prenatalnym: Śpik nigdy do końca nie stał się autonomiczną jednostką, cały czas pozostając zależnym od matki. Determinuje to pewnego rodzaju samotność bohaterów i ich postrzeganie – w świetle tej pozornie intensywnej relacji obydwoje skazani zostają na napiętnowanie i społeczną marginalizację.

Ważną kwestią tej książki pozostaje zatem pytanie o stosunek społeczeństwa do osób odmiennych – nie tylko intelektualnie. Papużanka znakomicie przedstawia zarówno negatywne podejście do samego Śpika, jak też do jego matki, stygmatyzowanej (często w domyśle) jako „matka idioty”. Osadzenie ich historii w bliskim czytelnikowi, łatwym do autoadaptacji środowisku zmusza do zastanowienia oraz weryfikacji swojej postawy wobec inności i osób często niezauważanych lub traktowanych z niejaką wyższością jako „coś” gorszego. Autorka tym samym uczula na wszechobecną przezroczystość drugiego człowieka, który pomimo pewnych pozornych niedoskonałości może okazać się wartościową, i mimo wszelkich przesłanek – autonomiczną – jednostką.

Każdy z nas miał jakiegoś Śpika: czy to w klasie, czy w sąsiedniej klatce; spotkał go na podwórku lub w sklepie. „ON” nie jest wymyślony. Refleksja po lekturze Papużanki nasuwa się zatem oczywista: czy chciałbyś się utożsamić z bohaterem literackim?

…Odpowiedź uzasadnij.

[1] Carl Gustav Jung: „O naturze kobiety”. Wydawnictwo BRAMA, Poznań 1992, s. 36.


Książkę (z autografem Autorki!!) otrzymałam dzięki współpracy z portalem BiblioNETka.pl, i tam też można przeczytać niniejszą recenzję.







Autor: Zośka Papużanka
Tytuł: ON
Wydawnictwo Znak Literanova, Kraków 2016
Liczba stron: 288


Ocena recenzenta: 6/6

Brak komentarzy: