Post nieco kulinarny, choć dotyczący literatury...
Najnowsze wydanie baśni braci Grimm głośne było już przedpremierowo - zwłaszcza w kręgach literaturoznawczych, zajmujących się książką dla dzieci i młodzieży. Nie dość bowiem, że zapowiedziane zostało "bez cenzury" (jakże obiecujący okładkowy desygnat!), to jeszcze za wybór i opracowanie tekstów do zbioru odpowiadał sam Philip Pullman, autor skądinąd znakomitej trylogii "Mroczne Materie", co samo w sobie podkreślało i wydawniczy potencjał książki, jak też jej wręcz naukową specyficzność (Pullman jest wykładowcą akademickim, zajmującym się, miedzy innymi, literaturą angielską). Zbiorów baśni Grimmów dotychczas ukazało się na polskim rynku wiele, toteż obietnica wyjątkowości tego zbioru rozpalała czytelnicze pragnienia. I co? I, drodzy Państwo - nic... Otrzymaliśmy kolejny skład najbardziej znanych baśni, okraszonych co prawda dość ciekawym komentarzem edytorskim Pullmana (przywołuje przy każdym z zamieszczonych w zbiorze tekstów na jego pochodzenie, tropi źródła, z których Grimmowie mogli dany pierwowzór baśni zasłyszeć, wreszcie znajduje kontekst interpretacyjny, powołując się (na skądinąd dość oczywistego w tej kwestii) Bruno Bettelheima), ale nie odkrywa niczego nowego... Owszem, zamieszczone baśnie ociekają przemocą (w końcu pierwotnie takie były), lecz na polskim rynku ukazał się już zbiór bajek niecenzurowanych pod tym kątem (a więc niewygładzonych troskliwością o najmłodszych): myślę tutaj o fenomenalnej książce "Ptak-Straszydło i inne baśnie braci Grimm" wydanej przez wydawnictwo Alfa w 1990 roku, z rewelacyjnymi ilustracjami Ewy Salomon. Co ciekawe, większość tekstów zamieszczonych w obydwu książkach pokrywa się, sadzę nawet, iż tłumacz Pullmana (Tomasz Wyżyński) chętnie sięgał do tłumaczeń Emilii Bielickiej i Marcelego Tarnowskiego - patrząc choćby na baśń "O chłopcu, co ruszył w świat, by poznać strach" która jest niemal identyczna tłumaczeniowo z "Bajką o jednym takim co wyruszył w świat, żeby strach poznać". Oczywiście, zarówno konwencja baśni, jak i jej ramy językowe niekoniecznie pozwalają na jakiekolwiek translatorskie wygibasy, lecz wydanie, które szumnie jest ogłaszane jako "nowe", mogłoby rzeczywiście wprowadzać w publikowane teksty nieco nowatorstwa... nie wspominając już o nawiązaniu do oryginału, którego również nie ma. Rozczarowaniem bowiem największym, w moim skromnym mniemaniu wychowanym na wykładach wybitnego bajkoznawcy i specjalisty od literatury dziecięcej, profesora Grzegorza Leszczyńskiego, jest odstępstwo opublikowanych w Pullmanowskim zbiorze tekstów, od ich rzeczywistych, pierwotnych form. Wiecie, jak oryginalnie brzmiała baśń o Śpiącej Królewnie? Otóż, rzeczywiście - królewna zasnęła, fakt, znalazł ją śpiącą przystojny mężczyzna, ale! Nie był to książę (młody i niezależny) ale król (posiadający żonę, i całe królestwo na głowie), co więcej, tenże król (żonaty!) zbrzuchacił niczego nieświadomą królewnę przez sen, a ta obudziła się, wydając na świat bliźniaki... co oczywiście zrodziło (nomen omen) różne perypetie. I takich właśnie historii spodziewałam się po jakże szumnych okładkowych zapewnieniach "bez cenzury" i "dla dorosłych i młodzieży". Otrzymałam natomiast (w tych bardziej znanych baśniach, jak "Królewna Śnieżka", "Śpiąca Królewna" czy "Jaś i Małgosia") czystą... Disneyowszczyznę: Czarodziejki, wrzeciono, i domek z piernika i czekolady (a nie z chleba, jak to było w pierwszych baśniach braci, gdyż dla ówczesnego dziecka największym dobrem był chleb, a nie słodycze). Co ciekawe, nawet w edytorskich komentarzach autora nie pojawia się żaden z powyższych kontekstów - nie wiem, czy Pullman po prostu ich nie znał (będąc literaturoznawcą?) czy mimo wszystko świadomie pominął, opierając swoje adaptacje na jednym, pierwszym (i... już ocenzurowanym) konkretnym wydaniu "Kinder- und Hausmarchen". Bardzo ciekawe za to są zebrane przez autora, pochodzące z różnych krajów tytuły nawiązań do przytaczanych baśni, co obrazuje zarówno ich wielokulturowość, jak i bezustanną żywotność zarówno w folklorze, jak i literaturze wielu państw (np. Rosji).
Reasumując: zbiór baśni według Pullmana jest bardzo przyjemny, czyta się znakomicie, noty komentatorskie są przejrzyste, ciekawe, i niejednokrotnie subiektywne, co nadaje im autorskiego "smaczku", jednak jest to kolejna edycja tego samego, która tak naprawdę nie wnosi nic nowego, ani w świat baśni Grimmowskich, ani w świat ich badaczy, ani w świat czytelników. Boli przy tym marketing, który musiał szukać nazwiska znanego autora i odnosić się do tanich chwytów reklamowych, aby po raz kolejny sprzedać ten sam produkt. Ot, po prostu, tom jeden z wielu. Dobrze wydany, w ciekawej okładce. I, jak odgrzewany kotlet - nieźle wygląda, ale smakuje trochę gorzej. Mimo niezłych, Pullmanowskich przypraw.
Philip Pullman
"Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury"
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
Warszawa 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz