Gdzieś w Afryce, na którą opadł piach z bardzo dalekiej Arrakis, Mad Max spotkał Jurassic World: Twierdzę Kimerydu, leżącą w sercu pustynnej głuszy, zamieszkują odmieńcy i uchodźcy, potomkowie ludzi i pradawnych gadów. Po rozruchach wywołanych w trakcie asymilacyjnej konferencji na rzecz integracji trafia do niej Anna Guiteerez – naukowczyni i orędowniczka genetycznych eksperymentów. Ze względów zarówno bezpieczeństwa, jak i skomplikowanej polityki prowadzonej przez europejskiego cesarza Brytanika, który chce anektować państwa afrykańskie pod swoją pieczę, Anna zostaje nieformalnym więźniem Twierdzy. Obejmuje w niej posadę nauczyciela w miejscowej średniej szkole (tak, tak, powieść zahacza tutaj o school fantasy!) i poznaje trzech przeuroczych, dziewiętnastoletnich młodzieńców – jaszczuroludzką hybrydę Tyrsa Molinę, uwięzioną w cielę mężczyzny Tulię/usza Donnera, i Tycjana Elasmosa – niesfornego syna władcy Twierdzy. Każdy z chłopaków ma oczywiście swoje problemy – począwszy od tożsamości i przynależności, poprzez genderową niepewność, wreszcie – typową dla nastolatków u progu dorosłości – emocjonalną niestabilność, powodującą angażowanie się w rozmaite, często kłopotliwe, relacje. Którego z chłopców polubisz najbardziej…?
Self-publishing ma swoje wady i zalety: na przykładzie książki Magdaleny Pioruńskiej widać, jak wiele wysiłku musi włożyć autor, aby jego dzieło mogło ujrzeć światło dzienne. Po wielu rozczarowaniach, których dostarczyły mi książki wydawane przez Novae Res, pozbawione nierzadko redakcji, korekty, ze „spapranym” często składem, „Twierdza Kimerydu” okazała się być pewnym jakościowym zaskoczeniem. Tajemnica leży jednak nie w cudownym uzdrowieniu wydawnictwa, a w nakładzie pracy autorki, która w swoją publikację zaangażowała własną, prywatną ekipę – począwszy od grafika, po techników edytorskich. Efekt widać, bo książka wydana jest nieźle – a pomysł na promocję – z fotografiami powieściowych „ciastek”, coby czytelniczki miały do czego wzdychać – jest całkiem sympatyczny.
Mnie najbardziej w książce ujęła – interesująca ze względów nieco innych zapewne, niż względy targetu odbiorczego, którym raczej powinni zostać young adults (ha! są pikantne sceny!) – tematyka wyobcowania, piętnowania, inności, dysonansów genderowych, uchodźctwa, wreszcie – ciekawie zaakcentowany wątek homoerotyczny, który nadaje powieści – pod płaszczem młodzieżowej fantastyki – sznytu powieści zaangażowanej. Nie do końca kupuję tę książkę jako fantasy – ale jako powieść problemową – jak najbardziej. Jaszczury rulez!